вольный перевод
В час, когда уходить безоглядно придётся, Что-то в сердце дыханьем былым отзовётся, Может лишь ароматы цветов и травы? Солнца луч, детства друг, или предок далёкий… Небосвод удивительно светлый… высокий, И колодец такой неземной синевы.
Промелькнут, как виденья, желанные лики, Потеряются мысли, и жесты, и крики… Хорошо бы любимые встретить глаза. Смерть с упрямством Кощея хранит свои тайны, Запечатав засовами ржавыми память, Может просто стечёт по морщинке слеза.
Может ветви окрасит закат позолотой, Ты увидишь свой лес… тот, у кромки болота, Лес, где в жизни недавней блуждал ты не раз. Ты отправишься в путь по тропинке знакомой, Направляясь к вселенскому вечному дому, С благодатью встречая назначенный час.
LAS
Pomy;l: gdy b;dziesz kona; - czym si; w tej godzinie Twoja pami;; obarczy, nim szcze;nie a minie, Wszystk; ziemi; ostatnim ca;uj;ca tchem? Czy wspomnisz dzie; m;odo;ci - najdalszy od ciebie - Za t; jego najdalszo;;, za odlot w podniebie, Za to, ;e w noc konania nie przesta; by; dniem?
Czy wspomnisz czyje; twarze, co - wspomniane - zbledn;? Czyli, ;mierci; znaglony, zaledwo z nich jedn; Zd;;ysz oczom przywo;a; - niespokojny widz? Czy w pop;ochu tajemnych ze zgonem zapas;w Zm;cisz pami;; i zawrzesz na sto rdzawych zasuw, I w tym sk;pstwie przed;miertnym nie przypomnisz nic?
Lub ci mo;e zielonym narzuci si; z;otem Las, widziany przygodnie - niegdy; - mimolotem, Co go wywia; z pami;ci nieprzytomny czas?... I ;cz zezem nieca;e roj;c niebosk;ony, ;zami druha powitasz - i umrzesz, wpatrzony W las nag;y, niespodziany, zapomniany las!...
|